„Mój Pierwszy Bal
Ze szkolnego mundurka, z pokoiku na piętrze,
z fotografii z warkoczem, ze spacerów na wietrze,
coraz mniej dziś pamiętam, coraz rzadziej się śmieję,
pozostało mi jedno wspomnienie:
Mój pierwszy bal…”.
Bale czasów Agnieszki Osieckiej pozostały jedynie na fotografiach. Rzadko która dziewczyna nosi warkocze i tylko nieliczni szkolne mundurki. Dziś studniówki mają inny charakter, ale zapewne po latach przez niejedną uczennicę i ucznia będą wspominane z sentymentem i łezką w oku. Bo jednak dla wielu to jest ten „mój pierwszy bal”. Mimo tego, że świat się zmienia, pędzi gdzieś w szalonym tempie i zapewne po latach dzisiejsze imprezy, też będą wydawać się anachroniczne – „niedzisiejsze”.
Obecne studniówki, to nadal bale w całym znaczeniu tego słowa. Z zespołem grającym do tańca lub didżejem. Zazwyczaj odbywają się na przełomie stycznia i lutego, bo jak sama nazwa wskazuje, około 100 dni przed maturą.
To już długa tradycja
Pomimo nieznanej daty pierwszej studniówki, nie mogła ona odbyć się wcześniej niż po wprowadzeniu matury do szkół. Wszystko wskazuje na to, że miało to miejsce podczas zaboru pruskiego. To właśnie tam, w XVIII wieku, uczniowie po raz pierwszy przystępowali do egzaminu dojrzałości. Reforma szkolnictwa z 1932 roku wprowadziła ten egzamin na terenie całego kraju. Długo też ostatniej klasie szkoły średniej towarzyszyły bale maturalne. Nazywały się one komers i aż do końca lat 70. XX wieku odbywały się w tym samym roku, co studniówką. Dziewczyny mogły wreszcie zaszaleć. Zabawa przedmaturalna nie pozwalała na inne stroje niż grzeczne uczniowskie czarno-białe lub granatowo-białe bluzki i spódniczki. Obowiązywał skromny uczniowski wygląd. Tymczasem komers oznaczał dorosłe już życie i dorosłe suknie. Wtedy to sukienki koktajlowe lub wieczorowe mieniły się wszystkimi kolorami na parkiecie. Wiele roboty mieli też fryzjerzy i makijażyści, bo włosy musiały być upięte w modny sposób, a make-up staranny i na czasie.
Dzisiejsze studniówki niewiele różnią się od komersów. Dziewczyny, podobnie jak ich babcie, które stroiły się na swój bal maturalny, już dużo wcześniej szykują kreacje i umawiają się do fryzjera. Sukienki koktajlowe, a jeszcze częściej suknie balowe nie zawsze są skromne i tylko, gdy któraś z dziewcząt ma takie upodobanie, mają kolor czarny, albo granatowy.
To, co pozostało w tradycji to polonez, którym zaczyna się bal. Uczniowie ćwiczą go wcześniej wiele razy, by zatańczyć go bezbłędnie. Jeśli jednak ktoś pomyli kroki, to powinien się cieszyć – przynosi to ponoć szczęście na maturze.
To zresztą niejedyny przesąd towarzyszący studniówkom. Istnieje też wiele innych zasad, które należy przestrzegać, żeby nie oblać egzaminu dojrzałości.
Tych zasad trzeba przestrzegać:
- Trzeba mieć konkretne rzeczy w czerwonym kolorze. Uczennice – podwiązkę i majtki, a uczniowie – krawat. Dziewczyny majtki muszą włożyć szwami na zewnątrz. W dniu egzaminu nosi się je jeszcze raz, ale już prawidłowo wywinięte. Czerwona podwiązka, wsunięta na lewą nogę podczas studniówki, w trakcie matury powinna być założona na prawą. Panowie muszą zadbać z kolei o krawat w krwistym kolorze i jeżeli nie chcą powtarzać egzaminów, nie mogą go zdejmować przez cały bal.
- Kolejny czerwony element, to nitka zawiązana przez kogoś życzliwego na nadgarstku. Nie wolno dopuścić by się zerwała przed egzaminami.
- Panowie, chcąc pomóc szczęściu przed studniówką, powinni kupić nowy garnitur. Ten sam wkładają potem na egzamin.
- Nie wolno zdejmować butów – nawet jeśli cisną! Tańczenie na bosaka przynosi problemy podczas matury. Wygodne obuwie jest więc podstawą. Dobre rajstopy też, bo i oczko przynosi maturalnego pecha.
- Warto mieć też na sobie coś pożyczonego, to też może zwabić szczęście, które będzie towarzyszyć i w trakcie matury.
- Jeśli ktoś jest odważny lub ma „wyluzowanego dyrektora”, to niech łapie go za kolano, bo daje to pewność zdania egzaminów pomyślnie.
No, ale przesądy, przesądami – najważniejszą zasadą jest po prostu solidnie się przygotować. Ale to już po balu.
Bal w hotelu
Studniówki w domach weselnych i restauracjach to już norma. Także wiele hoteli dysponuje ciekawą ofertą.
Jednym z takich miejsc, gwarantujących udaną zabawę jest warszawski Arche Hotel Puławska Residence, położony blisko granicy Ursynowa i Mokotowa. Znajduje się tu doskonała przestrzeń bankietowa do realizacji balów maturalnych i studenckich. Oprócz świetnej lokalizacji balujący mogą raczyć się wspaniałymi potrawami z nagradzanej autorskiej kuchni Oliwii Bernady. A podczas studniówki serwowane są dwa rodzaje dań głównych i poczęstunek o północy.
W hotelu może bawić się nawet 200 osób, korzystając ze świetnego parkietu do tańczenia. Nie muszą też szukać oddzielnie didżeja, bo zajmie się nimi profesjonalista dysponujący oświetleniem estradowym.
Spędzona tu studniówka z pewnością przyniesie szczęście na maturze, zwłaszcza gdy będzie się imprezować w czerwonej bieliźnie, z czerwoną nitką na nadgarstku, czerwoną podwiązką i krawatem w tym samym kolorze. Losu nie ma co kusić i warto pielęgnować tradycję. Nawet jeśli nie wierzy się w przesądy.